Chirurgia plastyczna piersi to nie tylko chirurgia estetyczna, to także chirurgia rekonstrukcyjna, czyli odtwórcza. Dotyczy ona pacjentów, u których, na skutek wad wrodzonych (przede wszystkim wszelkiego rodzaju niedorozwoje), wypadków i urazów, nowotworów i innych ciężkich chorób, doszło do deformacji lub utraty pewnej części ciała czy narządu. Na ratunek przychodzi tutaj właśnie wspomniana chirurgia rekonstrukcyjna, która jest w stanie różnymi metodami odtworzyć utracone części ciała i przywrócić tych pacjentów do normalnego funkcjonowania.
Istnieje cały wachlarz metod odtwórczych, tzw. drabina rekonstrukcyjna. Od stosunkowo prostych metod plastyk płatowych miejscowych czy przeszczepów skórnych, poprzez złożone, duże płaty tzw. uszypułowane, aż do wolnych płatów tkankowych przenoszonych w inne części ciała przy pomocy zespoleń mikrochirurgicznych. Dochodzi do tego także nowoczesna technologia, z zastosowaniem specjalistycznych urządzeń (m.in. staplery, pompy, nowoczesne opatrunki regeneracyjne, itp.) i implantów, w ostatnim czasie nawet z możliwością użycia technologii 3D-printing.
Rekonstrukcja piersi płatem LD
Kobieta sześćdziesięciokilkuletnia. W wyśmienitej formie, obecnie doskonale funkcjonująca zawodowo. Kilkanaście lat temu spotkał ja straszny cios – nagła diagnoza – rak piersi. Operacja – ratująca życie – mastektomia. Potem kontynuacja ciężkiego leczenia onkologicznego – seria zabiegów chemoterapii i radioterapii. W efekcie uratowane życie, i koszmarna deformacja klatki piersiowej – duża, pozaciągana, poprzyrastana blizna, całkowity brak jednej piersi, no i powikłania tkankowe po naświetlaniu. Najprostszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie tzw. ekspanderoprotezy piersi, ale ze względu na wymienione wywiady chorobowe (głównie następstwa radioterapii) nie było to możliwe. W grę wchodził tylko płat tkankowy złożony, czyli chirurgia rekonstrukcyjna.
Płat LD
Pacjentka została zakwalifikowana do rekonstrukcji piersi płatem z mięśnia najszerszego grzbietu uszypułowanym (tzw. płatem LD) – czyli na wypreparowaniu dużego fragmentu tkankowego (skóra, warstwa podskórna, mięsień) z pleców i przeniesieniu go na szypule naczyniowej w tunelu podskórnym w okolicy pachowej do klatki piersiowej. Pamiętam moje spotkanie z pacjentką przy rozmowie i planowaniu przedoperacyjnym. Z mojej strony wiem: bardzo duża operacja, dość ryzykowna, ale dająca dużą szansę. Ze strony pacjentki jej zatroskane spojrzenie i pytanie: „Panie Doktorze, czy to się uda. Czy ja dobrze robię ?”. Moja odpowiedź, połączona z głębokim wewnętrznym przekonaniem, popartym wiedzą i doświadczeniem: „Pani Elu, nigdy nie ma 100% gwarancji, ale będzie dobrze, uda się.” I kolejne zdanie z ust pacjentki: „Wierzę Panu, uda się”.
operacja rekonstrukcji piersi
Po rozmowie wracam do pokoju lekarskiego, jeszcze raz (który to już raz ? nigdy nie mam przesytu wiedzy) przeglądam atlasy chirurgiczne, układam w głowie i wizualizuję sobie plan operacyjny. Następne spotkanie z pacjentką na bloku operacyjnym. Śpi. Stres jest, ale motywujący. Wykonuję pierwsze nacięcie, napięcie opada. Potem każdy kolejny krok wielogodzinnej operacji przebiega dokładnie tak, jak sobie zaplanowałem. Pewności dodaje także wyśmienity Zespół Operacyjny: Anestezjolog, która co pewien czas informuje mnie, że wszystko jest OK, Asystent Operacyjny. Pielęgniarka Instrumentariuszka śledząca czujnie przebieg operacji, podaje mi kolejne narzędzia w trafny sposób nieraz bez mojej prośby – z wyprzedzeniem, i wiele innych osób zgromadzonych w sali operacyjnej. W końcu płat ląduje w okolicy piersiowej, badam jego ukrwienie (bo to jest największe niebezpieczeństwo) – w 100% prawidłowe, wszywam go w pierś. Koniec operacji. Pacjentka wybudza się, uśmiecha. Nie czuje bólu.
chirurg optymista, ale realista
Chirurgia nauczyła mnie pokory – sukces – na pewno – ale tylko wstępny. Teraz trzeba będzie odpowiednio zaopiekować się pacjentką w okresie pooperacyjnym – niedoskonałości w tym okresie grożą zniweczeniem efektu całej operacji. Wszystko idzie dobrze. W drugim dniu wypisuję pacjentkę ze szpitala, na każdej kolejnej wizycie kontrolnej stwierdzam gojenie ran operacyjnych wręcz idealne. Pacjentka szczęśliwa. Przy kolejnej wizycie ściągam szwy – efekt super, przeszedł absolutnie najśmielsze oczekiwania pacjentki, moje trochę też. Wieloletnia praktyka chirurgiczna nauczyła mnie, zwłaszcza przy dużych operacjach, być optymistą, ale realistą.
symetryzacja niedorozwiniętej piersi implantem silikonowym
Teoretycznie technicznie najprostszy przypadek. Młoda dziewczyna, studentka, ogólnie zdrowa, z dramatycznym niedorozwojem jednej piersi skutkującym ciężką asymetrią klatki piersiowej, prawie na granicy tzw. zespołu POLANDA. Ponownie chirurgia rekonstrukcyjna jest ratunkiem.
Kwalifikacja operacyjna – symetryzacja niedorozwiniętej piersi implantem silikonowym. Pierwsza trudność – odpowiednie wymierzenie klatki piersiowej pacjentki, co do centymetra, aby odpowiednio dobrać implant silikonowy, tak aby pierś po powiększeniu odpowiadała wielkością drugiej piersi. Druga trudność – zaplanowanie wysokości umieszczenia implantu, tak, aby nie był ani za nisko, ani za wysoko. I trzecia trudność – dobranie takiej objętości implantu i jego projekcji, aby piersi po zabiegu były symetryczne. W końcu udaje się to wszystko zaplanować.
dzień operacji
Patrzę na pewną siebie, zdecydowaną Pacjentkę. Rysuję na klatce piersiowej linię cięcia, rysuję zakres tzw. loży dla implantu. Wychodzę i mówię z uśmiechem: „Do zobaczenia na bloku operacyjnym”. Operacja zaczyna przebiegać stopniowo, planowo, bez powikłań. Wypreparowuję lożę dla implantu, dokładnie sprawdzam hemostazę (czy nic nie krwawi – w porządku), zakładam implant silikonowy. Zaszywam ranę. Pacjentka leży na stole operacyjnym w pozycji poziomej, patrzę na piersi, wydają się symetryczne, ale prawdziwa próba przyjdzie za 2 dni, jak będę zmieniał opatrunek i będę widział pacjentkę w pozycji pionowej. Przychodzi w końcu czas próby po 2 dniach– zdejmuję opatrunek – i cóż widzę – super, nie ma żadnych problemów z gojeniem, piersi są idealnie symetryczne. Pacjentka uśmiechnięta, mówi: „Panie Doktorze, nie mogę się napatrzeć na siebie, nie sądziłam, że to da taki efekt”. Za chwilę dodaje: „Ta „nowa” pierś jest dużo ładniejsza od drugiej !”. Cóż mogę powiedzieć ? Kolejny raz cieszę się, że się udało.
rekonstrukcja moszny
Mężczyzna kilkudziesięcioletni, także w dobrej formie, obecnie doskonale funkcjonujący życiowo, jednak ponad 2 lata temu ciężko doświadczony przez los. Co się stało? Doznał tzw. zgorzeli FOURNIERA, czyli z powodu ciężkiego ropno-martwiczego procesu bakteryjnego doznał martwicy tkanek krocza, moszny. Chirurdzy w odległym kraju (pacjent nie jest Europejczykiem) dokonali wielkiej rzeczy – po pierwsze, pacjent przeżył w ogóle tę śmiertelną chorobę, po drugie, udało im się uratować jądra – przenieśli je do warstwy podskórnej ud – tam, gdzie nie było procesu chorobowego. Co pozostało: całkowity brak moszny, dodatkowo jądra umieszczone w udach obumierają stopniowo – za wysoka temperatura, ale nie było innego wyjścia przy tamtej operacji. Szybka decyzja i kwalifikacja operacyjna – rekonstrukcja worka mosznowego dużymi płatami miejscowymi (w tym przypadku płaty zmodyfikowane HIRSHOVITZ’a) i przeniesienie jąder do nowo wytworzonej moszny. Tu chirurgia rekonstrukcyjna jest prawdziwym wyzwaniem. Dobieram zespół operacyjny – wykonuję tę operację ze znakomitym, doświadczonym Specjalistą Urologiem.
przed operacją
W planowaniu przedoperacyjnym, które wykonuję zawsze, zwracają moją uwagę dwie rzeczy: po pierwsze, jest bardzo mało doniesień światowych o tego typu operacji (być może dlatego, że ci pacjencji w większości umierają, a może ze względu na stopień zaawansowania operacji), po drugie – w Polsce byłaby to, być może, pierwsza i jedyna tego typu operacja. Naprawdę wyzwanie.
w dniu operacji
Dzień operacji – jak zwykle – idę do pacjenta, krótka rozmowa, spojrzenie w jego oczy – widzę w nich niesamowitą determinację, z drugiej strony bezgraniczną ufność. To są bardzo duże emocje, ale dodają mi wiary i jeszcze bardziej mobilizują. Startujemy na bloku operacyjnym, w pierwszym etapie operuje Specjalista Urolog, a ja mu pomagam – z ogromną precyzją wypreparowuje jądra z ud i wyciąga je na zewnątrz. Uśmiecha się (widzę uśmiech po jego oczach, twarz jest zakryta maską chirurgiczną) i mówi: „No, Bartek, do dzieła”. Wykonuję pierwsze nacięcie i znów to samo – napięcie opada, kolejne etapy znowu wielogodzinnej operacji przebiegają dokładnie tak, jak zaplanowałem i sobie wcześniej zwizualizowałem. Nic się nie wydarza złego. Kończę operację – mężczyzna ma wytworzoną „nową” mosznę, w której są obydwa jądra. Znowu sukces – ale wstępny.
opieka pooperacyjna
Prowadzenie pacjenta pooperacyjne – wielokrotne zmiany opatrunków (jest to bardzo trudna okolica do gojenia), obserwuję perfekcyjne gojenie ran, bez żadnych problemów. Pobyt pacjenta w szpitalu jest tym razem dłuższy – ze względu na okolicę operowaną, reżim łóżkowy i potrzebę podawania specjalistycznych antybiotyków profilaktycznie. Przychodzi dzień wypisu ze szpitala, połączony ze zdjęciem szwów. Rany zagojone idealnie, wszystko w porządku, dodatkowo blizny są prawie niewidoczne lub niewidoczne, przebiegają w naturalnych fałdach. Mężczyzna szczęśliwy – ma jądra w fizjologicznym położeniu – w wytworzonej mosznie do złudzenia przypominającej wcześniejszą, wie, że jądra maja szansę podjąć prawidłową funkcję hormonalną oraz produkcję plemników. To dla niego bardzo ważne jako mężczyzny. Łamaną angielszczyzną mówi mi na odchodne: „Panie Doktorze, jest Pan artystą, przywrócił mi Pan wiarę w życie”, w jego oczach widzę łzy – szczęścia. Co może być większą nagrodą dla lekarza, chirurga ?
chirurgia rekonstrukcyjna a chirurgia estetyczna
Opisane przypadki uzmysławiają mi, jak ważna jest w praktyce chirurga plastyka, chirurgia rekonstrukcyjna. Jaką daje satysfakcję zawodową, jak zmienia się pozytywnie psychika pacjentów po dobrym wykonaniu opercji rekonstrukcyjnych. Oczywiście, operacje tzw. estetyczne także dają ogromną satysfakcję. Natomiast nie ma w nich aż takiego ładunku emocjonalnego, nie ma aż takich wyzwań technicznych-operacyjnych. Jak zawsze w życiu potrzebna jest proporcja – czuję się szczęśliwy i spełniony zawodowo, poszukujący wciąż nowych wyzwań, wykonując i jedne, i drugie operacje.